Mniej więcej w połowie trasy, którą mieli do przebycia stan fizyczny Miriam nagle zaczął się poprawiać. Natomiast futro Rybusa posiwiało. Zupełnie jakby postarzał się w mgnieniu oka o kilkadziesiąt lat. Kazik zerknął ukradkiem przez ramię, starając się ukryć poruszenie tym smutnym widokiem. Zauważył, że jego przedramię w jakiś dziwny sposób wyleczyło się. Szybko zrozumiał co jest grane i mimo szczerej nienawiści zapytał: - Co mu jest? - Obchodzi cię to?! - wyrzuciła ostro. - To twoja wina! - Raczej twojego cwanego ojczulka - wtrącił się Grabarz pilnując, by auto nie wpadło do żadnej z dziur w drodze. Dodał nieco gazu, gdy upewnił się, że najgorsze mają za sobą. Kobieta podźwignęła się na łokciu i usiadła. Rybus wdrapał się na jej uda i oddychał ciężko. Zmartwiona i jednocześnie wściekła gładziła jego niemal białe futro. - Biedactwo - szeptała. - Tak bardzo mi przykro. Łza spłynęła jej po policzku. - Możemy jakoś pomóc? - zapytał Kazik. Grabarz spojrzał na niego zdziwiony i nieco zaniepokojony o przyszłość swych planów. - Wyleczył mnie i ciebie - płakała. - A teraz umiera. - Zatrzymaj samochód - rozkazał Kazik. - Zwariowałeś? Nie mamy na to czasu - oznajmił Grabarz. - On potrzebuje krwi! Zaczął zmieniać się po tym, jak mnie ugryzł! - Mówi się „trudno“. Ani ty, ani ona nie możecie się z nim już dzielić, a ja jestem jedynym zdrowym kierowcą spośród naszej trójki! -Wiem kurwa! - odparł Kazik. Wkurzył się tym, że partner jawnie traktuje go jak zawodowego idiotę. - Więc co zamierzasz? - Upoluję coś dla niego. - Zwariowałeś? Na tym zadupiu? To nie wycieczka do zoo, ani polowanie na szympansy! Nie mamy czasu! - Przestań pieprzyć. Zjedź na tamten parking i powyłączaj światła. - Odbiło Ci. Uprzedzam, że poleci za to Twoja głowa, jeśli nie odzyskamy towaru. - Skończ już z tym i rób, co mówię. - Daj temu spokój - powiedział Grabarz kładąc rękę na ramieniu kolegi. - Odpuść. Tak będzie lepiej. - Zabieraj te łapy pedale i zatrzymaj mój samochód!  Grabarz dostał otwartą dłonią w twarz. Ta prosta sztuczka nigdy nie zawodziła. Kazik zawsze był podatny na tego rodzaju sugestie. Coś musiało się stać. Był przekonany, że to przez tego dziwnego pieska Miriam. Później go załatwi. Gdy już będzie po wszystkim.  Zatrzymał mustanga na zarośniętym wysoką trawą leśnym parkingu. Zardzewiałe, metalowe lampy dawno przestały działać, a spróchniałe ławki porastały mchem niczym drzewa. Las starał się zabierać to, co należy do niego. Ludzie przestali się wtrącać ze względu na nowych sąsiadów, znacznie bardziej niebezpiecznych niż zwierzęta, które znali. - Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał Grabarz. - Spróbujemy sztuczki ulubionych przeszkód terenowych mego auta - odparł Kazik klepiąc wypukłość nad deską rozdzielczą. - Nie ma mowy! - zaprotestowała Miriam. - Nie dam się zabić dla jakiegoś pluszaka! Ugryzła się w język, błagając w duchu los, by Kazik nie zwrócił na to uwagi. Grabarz przeklął ją i sięgnął do kostki po mały rewolwer. Długowłosy udał, że nie zauważył tych dwóch ważnych dla niego zachowań. Poczuł się zdradzony, lecz na razie nie mógł być pewien.  - A gdzie Twoja troska? - zapytał niespodziewanie, nawet dla samego siebie. - No co? Przestało być ci go żal, gdy musisz nadstawić za niego tyłek? Nie odezwała się. Nastała krótka chwila milczenia, podczas której napięcie diametralnie rosło. - Będziesz przynętą - powiedział Kazik stanowczo. - On zdechnie, zanim ktoś się - powiedział Grabarz. - Ty się nie odzywaj, tylko zgaś silnik. A ty wyłaź z tego auta! - Mam związane ręce! - Może jeszcze poduszeczka dla pięknej księżniczki? Wypierdalaj z samochodu powiedziałem! Miriam ruchem uda strąciła niedbale zmęczonego Rybusa obwiniając go w tym momencie za całe zło, jakie ją spotyka.. Podciągnęła kolana pod brodę, obróciła się na tyłku w lewo i przechyliła nieznacznie do przodu wyszukując klamki związanymi rękami. Otworzyła drzwi auta nie bez wysiłku. - Zaczekaj - powiedział Grabarz. - Ktoś nadjeżdża. - Psy? - zapytał Kazik. - Wątpię - odpowiedział towarzysz. - Teraz cisza! Skręca tutaj. Wszyscy troje spojrzeli na snop długich, szybko zbliżających się świateł. Kierowca nie pofatygował się, by włączyć kierunkowskaz. Bo i po co? Skoro tutaj nikogo poza nim być nie może? Grabarz przez moment obawiał się, że BMW uderzy w mustanga, którego z pewnością zobaczy zbyt późno, by zdążyć zareagować. Niepotrzebne zmartwienie. Wprawdzie szybko, lecz z gracją kierowca wszedł w zakręt i zatrzymał niemieckie auto tyłem stają po przeciwnej stronie parkingu, gdzie trawa sięgała ledwie do kostek. Nie wyłączał świateł rzucając oślepiający blask na przeciw siebie. Otworzył drzwi z lewej strony. Snopy reflektorów przeszył cień wysokiego, elegancko ubranego mężczyzny. Szarpnął drzwi z prawej.  - Nie! Nie chcę tego! - krzyczała dziewczyna, którą kierowca wyciągał za włosy. - Stul pysk, gówniaro! - warknął. Zaciągnął szarpiącą się nastolatkę przed maskę wozu. Zerwał z niej czarny mały plecak z wizerunkiem białego kotka. „Hello Kitty“ gapił się martwymi oczkami w stronę mustanga, niemo prosząc o pomoc.  - Nie wychylać się! - szepnął Grabarz wiedząc, że Kazik nie posłucha i powiedział do Miriam. - Uspokój go. Rybus zaczął niespokojnie jęczeć.  Właściciel BMW nie usłyszał jęków stwora ani tego, że Kazik otwiera drzwi forda i zmierza w jego kierunku. Nie zauważył też, że w głębi lasu czają się Szperacze bacznie obserwując tę wciągającą dla nich scenkę. Były głodne, lecz cierpliwe. Ich dziwny chóralny pomruk aprobaty zagłuszony był przez wrzaski i błagania młodej atrakcyjnej blondynki. Wybrzuszenie na spodniach kierowcy oznaczało, że tego właśnie oczekuje. Zdjął pasek od spodni. Po chwili krzyki ustały. Dziewczyna jeszcze przez chwilę próbowała się wyrwać. - Powybijam Ci zęby, jeśli spróbujesz mnie ugryźć! Gdy skończył, podniósł dziewczynę jedną ręką za głowę i cisnął na maskę wozu. Podciągnął jej spódniczkę i zdarł rajstopy. Delektował się własną rozkoszą obojętny na krwawienie dziewicy i coraz bardziej wyraźne odgłosy kroków Kazika. Pochłonięty dążeniem do orgazmu ciągnął dziewczynę za włosy. Doszedł ostatni raz w życiu w chwili, gdy zimna stal wbiła się między jego pośladki.  - Mamy ze sobą coś wspólnego cwaniaczku - powiedział Kazik zanim pociągnął za spust Benelli. - Ja też lubię czasem od tyłu. Dziewczyna piszczała i gdyby w porę nie powstrzymał jej Grabarz, uciekłaby do lasu po pewną śmierć. Dotknął jej ramienia, a ona uśmiechnęła się szeroko wycierając łzy rękawem bluzy. Nieco zdezorientowany Grabarz nie zauważył, że w tym uśmiechu zabrakło ulgi czy spokoju. Nie dostrzegł triumfu na tych zranionych ustach.  Miriam przyglądała się temu z tylnego siedzenia mustanga. Pchnęła nogą drzwi ponaglając Rybusa, który początkowo nie chciał, obawiał się wysiąść z samochodu. Głód okazał się silniejszy. Wyskoczył na zewnątrz. Warknął w stronę lasu i po czym w mgnieniu oka znalazł się przy kałuży krwi. Na pierwsze danie szkarłatna zupa, a na drugie resztki ciała kierowcy BMW. - Trzymasz się? - zapytał Kazik i podał jej chusteczkę, którą nie wiedzieć czemu od dawna nosił w lewej kieszeni kurtki. - Dzięki twojemu fałszywemu koledze trochę lepiej - odparła pociągając nosem. Poprawiła spódniczkę i sięgnęła po plecak pochylając się w podejrzanie wyzywający sposób. Grabarz nie odrywał od niej wzroku. Urzeczony wdziękiem młodej kobiety nie usłyszał bądź całkowicie olewał to, co o nim mówi. Chciał tylko na nią patrzeć. - Dlaczego tak o nim mówisz? - zdziwił się Kazik. - Bo to kłamca, oszust i do tego wywrotowiec! Wykorzystuje cię do własnych celów! Poczułam to, gdy mnie dotknął! Proszę, uwierz mi! - Kim ty do diabła jesteś? - Jestem przyjaciółką - spojrzała na niego poważnie. - Dziękuję, że mnie uratowałeś. Wspinając się na palcach stóp pocałowała zdziwionego Kazika w kącik ust. - Skąd się wzięłaś? - pytał. - I co to był za jeden? - Z drugiej strony Bariery. Tak, jak ty. A o nim nie chcę rozmawiać. Zmywajmy się stąd zanim czar pryśnie! Grupy Szperaczy zaczęły się powoli zbliżać, lecz zatrzymały się ukryte tuż za linią drzew.  - Nie rozumiem, co tak jak ja? - Ależ ty jesteś uroczy. Kazik chwycił dziewczynę za ramię. Ścisnął mocno. - Co ty kombinujesz dziewczynko? Spojrzała mu głęboko w oczy. - Chcę pomóc tobie, tak, jak ty mi. Niczego nie wiesz prawda? Przykro mi. Ale nie martw się. Odwdzięczę ci się za ratunek z rąk tego skurwiela. Wycisnę z twojego kumpla wszystko co wie. Zostaniesz moim starszym, przyszywanym bratem? - Nasze więzy rodzinne przestaną mieć znaczenie, gdy dotrzemy do miasta. Pójdziesz swoją drogą. My tutaj mamy robotę do zrobienia. Roześmiała się głośno wywołując poruszenie między drzewami. Pokazała palcem w stronę mustanga. - Twój kumpel i ta dziwka mają...  Nie zdołała dokończyć zdania, gdy Rybus zatopił zęby w jej smukłej szyi. Tryskająca krew pobrudziła jej blond włosy. Kazik pociągnął stwora za futro, ale wyrwał razem z nim kawałek ciała dziewczyny. Grabarz odzyskał przytomność i natychmiast sięgnął do kostki po swój rewolwer. Wymierzył i oddał strzał. Pierwsza ofiara padła między drzewami, podczas gdy reszta rzuciła się do przodu. Rybus pomknął w stronę auta, a Kazik z Grabarzem ostrzeliwali brzeg lasu, nieco na oślep. Kilka ciał padło, co ku ich przerażeniu znaczyło, że jest ich tam zbyt wielu nawet jak dla dwóch uzbrojonych facetów. - Dostałeś to czego chciałeś?! - powiedział Grabarz siadając za kierownicą.  Kazik milcząc uchylił szybę i strzelał w stronę tłumu Szperaczy nadciągających z lasu. Grabarz wcisnął gaz do dechy i ruszył przed siebie taranując kilku z tych, którzy starali się zatrzymać wóz. Przedarł się przez trawę i wjechał pomiędzy spróchniałe ławki, zmniejszając w ten sposób możliwość pochłonięcia przez tłum. Rybus warczał i podskakiwał na siedzeniu obok Miriam. Uderzał noskiem w szybę, chcąc się wydostać na zewnątrz. Mustang podskoczył na krawężniku tak, że Kazik chybił trafiając w szybę BMW. Ten dźwięk jakby wybił z rytmu Szperaczy, którzy zwrócili się w tamtym kierunku. Czerwony ford, szczęśliwie znalazł się z powrotem na drodze. Kazik odetchnął z ulgą i położył strzelbę na kolanach lufę kierując w stronę zdenerwowanego Grabarza. Otworzył usta by coś powiedzieć, lecz przerwał mu znajomy wrzask kobiety bez oczu.
(Visited 72 times, 1 visits today)